Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 29 listopada 2024 14:23
Reklama dogadać się w małżeństwie

Pandemia i niekorzystna zimowa aura nie stanowią dla nich przeszkody

W niedzielę na terenie 22 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku 34 żołnierzy z 7 Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej im. kpt. mar. Adama Dedio (7 PBOT) wypowiedziało słowa przysięgi wojskowej. Uroczystość ta miała szczególny charakter, gdyż 14 lutego obchodzona była 79. rocznica powstania Armii Krajowej.
  • Źródło: por. Tomasz Klucznik oficer prasowy 7 Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej im. kpt. mar. Adama Dedio
Pandemia i niekorzystna zimowa aura nie stanowią dla nich przeszkody

Autor: 7 PBOT

Kolejna przysięga wojskowa pomorskich terytorialsów miała szczególny charakter. Tego dnia obchodzona była 79. rocznica powstania Armii Krajowej. Wojska Obrony Terytorialnej są niezmiernie dumne, że stały się kontynuatorami takich tradycji. Pomimo funkcjonowania w różnych okresach historii te dwie formacje łączy ten sam system wartości oraz podobny model funkcjonowania. Tak jak w czasie II wojny światowej żołnierzy AK zjednoczyła idea walki z okupantem w celu odzyskania niepodległości, tak dziś terytorialsów łączy gotowość obrony własnej Ojczyzny oraz niesienia pomocy lokalnej społeczności. 

Miłym akcentem uroczystości było wręczenie dowódcy 7 PBOT kmdr. Tomaszowi Laskowskiemu Złotego Krzyża Honorowego Związku Piłsudczyków Rzeczypospolitej Polskiej. Odznaczenie brązowe otrzymała st. szer. Agnieszka Szenk. Wręczał je płk Tomasz Kocent, Prezes Okręgu Kaszubsko-Pomorskiego Związku Piłsudczyków RP, w uznaniu zasług za pomoc kombatantom w okresie pandemii koronawirusa.

Żołnierze, którzy składali przysięgę wojskową w Malborku, pochodzą z różnych rejonów naszego województwa i do tej pory nie mieli nic wspólnego z wojskiem. Są wśród nich nauczyciele, pracownicy Poczty Polskiej, agencji ochrony, przedsiębiorcy czy studenci. Za nimi pierwszy etap trzyletniego procesu edukacji wojskowej - szesnastodniowe szkolenie podstawowe zakończone tzw. pętlą taktyczną, czyli egzaminem sprawdzającym zdobyte do tej pory umiejętności wojskowe.

Jakiej potrzeba motywacji, aby wyjść ze swojej strefy komfortu i w lutym dobrowolnie przeżyć taką przygodę? Na to i inne pytania szer. Macieja Borynia odpowie szeregowa Agata Banaszek, którą do wstąpienia w szeregi WOT zmotywowali mąż i syn - również żołnierze OT.

M.B: Jakie są Pani wrażenia po ukończeniu ostatniego egzaminu - pętli taktycznej?

A.B: Jestem szczęśliwa z tego powodu. Nie powiem, żeby było łatwo, ale było fajnie.

M.B: Czy spełniły się Pani oczekiwania dotyczące szkolenia? Czy może wyobrażenia odbiegały od rzeczywistości?

A.B: Odniosłam wrażenie, że strach ma wielkie oczy. Nie było tak ciężko, jak na początku sobie to wyobrażałam.

Skąd decyzja, żeby wstąpić do WOTu?

A.B: W Wojskach Obrony Terytorialnej od dwóch lat jest już mój mąż. W sierpniu na szkoleniu szesnastodniowym był syn i właściwie po tym, jak wrócił, dojrzałam do tej decyzji. Obaj często rozmawiali o tym, co robili podczas szkoleń i zdecydowałam, że też mam ochotę brać w tym udział. Chciałam spróbować, sprawdzić się, chciałam być tam z nimi.

M.B: Kiedy mąż i syn wracali ze szkolenia, to czy już wtedy zachęcali Panią do służby?

A.B: Nie. Oni nawet nie przypuszczali, że chciałabym dołączyć. Uważali, że to zupełnie nie jest moja bajka. Ale ja z kolei słuchając ich opowieści, po rotacjach stwierdziłam, że też bym tak chciała. Oprócz tego zauważyłam, że WOT udziela pomocy innym ludziom i to mi się bardzo podoba. Ja też chciałabym pomagać.

M.B: Czy był taki moment, w którym zapadła decyzja o wzięciu udziału w rekrutacji?

A.B: Był. Kiedy mój syn w sierpniu wrócił po szesnastce. Rozmawialiśmy na ten temat i wtedy ten pomysł przyszedł mi do głowy. To był ten moment. Pierwszy i ostatni, kiedy przeszło mi to przez myśl. Zaczęłam działać.

M.B: Jakie były dalsze kroki?

A.B: Zaczęłam intensywnie uprawiać sport.

M.B: Czyli było jakieś przygotowanie?

A.B: Troszeczkę tak, ale już wcześniej uprawiałam różne aktywności. Nie były to jednak sporty wyczynowe - jazda na rowerze, kijki, siłownia. Sport jest w jakiś sposób obecny w moim życiu. Tak bardziej dla relaksu i formy.

M.B: Co najbardziej się spodobało Pani podczas tych szesnastu dni? Może pierwsze strzelanie?

A.B: Szczerze nie wiem. Strzelanie chyba jednak nie do końca. Raczej całokształt szkolenia.

M.B: Jak wyglądała kwestia przydziału? Czy przyznane stanowisko trafiło w Pani oczekiwania?

A.B: Na tę chwilę mam funkcję radio telefonisty, ale podoba mi się pierwsza pomoc, więc bardziej interesuje mnie funkcja ratownika.

M.B: Jak mąż i syn zareagowali, kiedy powiedziała im Pani o swojej decyzji?

A.B: Bardzo się ucieszyli. Kibicowali mi. Syn ze mną uprawiał sport, biegał. Maż ze mną robił brzuszki i pompki. Wspomagali mnie, dopingowali i cieszyli się po prostu.

M.B: W trakcie szkolenia dodawali otuchy? Wysyłali jakieś wiadomości?

A.B: Tak, codziennie. Było: „mama, dasz radę!”, „kto jak nie ty”.

M.B: I pomogło?

A.B: Na pewno.

M.B: Pojawiła się chociaż jedna chwila zwątpienia?

A.B: Tak, był taki jeden moment. Pomyślałam, że może to nie dla mnie. Przecież nie jestem już najmłodszą osobą. Ale to był moment.

M.B: I jak udało się go przezwyciężyć?

A.B: Przetrwałam ten jeden dzień. Po prostu. Rozmawiałam z mężem z synem. To nie było jakieś silne załamanie. Po prostu chwilowe zwątpienie. Słabszy dzień.

M.B: Jaki był nastrój tuż przed przysięgą?

A.B: Radość! Ogromna radość, że to wszystko przetrwałam, że będę żołnierzem i będę pomagać innym, dopóki dam radę. Jest satysfakcja i radość.

M.B: Trzy osoby w najbliższej rodzinie są już w WOT. Aż chciałoby się zapytać, czy jest wśród Pani bliskich ktoś, kto w WOT jeszcze nie jest?

A.B: (śmiech) Tak, najmłodszy syn. Ale on ma zupełnie inne zainteresowania.

M.B: Czy fakt, że teraz w Pani domu będzie aż trzech żołnierzy, wpłynie jakoś na relacje rodzinne?

A.B: Myślę, że chyba nie. Nasze relacje zawsze były bardzo dobre. Jeżeli coś się zmieni, to tylko na lepsze. Będziemy mieli więcej wspólnych tematów. Mam nadzieję, że będziemy razem na szkoleniach rotacyjnych. Myślę, że jak będziemy razem z nich wracali, to będzie nas to jeszcze bardziej zbliżało do siebie, jeszcze bardziej łączyło i wiązało.

M.B: Znajdzie się miejsce w domu na trzy mundury i dodatkowe oporządzenie?

A.B: Na pewno! Już nawet jest. Na mnie miejsce już czeka w domu. Panowie na pewno już je dla mnie zrobili.

M.B: Teraz już pozostaje powrót do domu. Co Pani powie rodzinie i koleżankom?

A.B: Chyba zachęcę. To jest pewna lekcja życia. Kolejne doświadczenie. Coś fajnego.



Podziel się
Oceń

Reklama