Oto relacja żołnierza w stopniu szeregowego, który odbył swoje pierwsze szkolenie rotacyjne:
Po "szesnastce" wielu z nowych terytorialsów nie wie czego się spodziewać po pierwszym weekendowym szkoleniu. Na szczęście mam kilku kolegów, których popytałem jak może być i wieści były z gatunku mocnych. Pan Kapitan raczej nie odpuszcza kompanii, jest solidnie i sporo się można nauczyć. Wyposażony w taką wiedzę stawiłem się w sobotę około godziny 6 w nowym miejscu. Śniadanie, odbiór broni i sprzętu potem wyjazd na strzelanie. Powtórka zasad bezpiecznego posługiwania się bronią i naprawdę spora dawka zajęć z bronią. Szczerze to dużo większa niż podczas całego szkolenia szesnastodniowego. A już kompletne moje zdziwienie wzbudził transport z gorącym i pysznym obiadem dowiezionym w środek lasu. Żeberka, zupka i ciasto na deser. -To teraz zobaczysz wisienkę na torcie – powiedział mi po cichu kolega z szeregu podczas zbiórki.
Ta wisienka na torcie to marsz z wykonywaniem zadań. Na wszelki wypadek nie pytałem jak długi będzie marsz i to była dobra decyzja. O 6 rano następnego dnia przypomniałem sobie ten dialog z kolegą i mogłem tylko potwierdzić. Ta wisienka na torcie "ważyła" ponad 20 km. Pogoda nas nie oszczędzała. 29 stopni Celsjusza, plecak, broń i wyposażenie robią swoje. Nieco lepiej był wieczorem, gdy upał zelżał i nawet powiało coś na kształt lekko chłodzącego wiatru. - informuje żołnierz 7PBOT - Ale prawdziwy cud to marsz w nocy. Zaciemnienie, bez rozmów i światła przez pola i lasy w okolicy, którą zazwyczaj mijasz z daleka samochodem czy rowerem. Piękna, ciepła sierpniowa noc, ale kolejna godzina marszu z "atrakcjami" powoduje, że czuję się coraz bardziej zmęczony. Szczerze to chwilami ledwo idę, ale to na szczęście tylko momenty, bo piję łyk wody zagryzam batonem energetycznym i siły wracają.
Jednak z prawdziwą ulgą witam moment, gdy przed północą znajdujemy miejsce w lesie na odpoczynek. Zasypiam wprost leżąc na ziemi oparty tylko o plecak i to chyba w sekundę. Budzę się ponad godzinę później i czuję, że odpocząłem jak dawno nie było mi dane. Kilkanaście minut później po cichu się zbieramy i idziemy dalej. Ten marsz kończymy chwilę przed 6 rano.
Były chwile, że ostatnie kilometry przechodziłem przymykając oczy na sekundę czy dwie. Było dość ciężko, ale jest satysfakcja, że doszedłem. Stopy bolą, ale jeszcze tylko zdanie sprzętu wyczyszczenie broni i jest satysfakcja, bo sporo się nauczyłem. Również o sobie. W domu padam na kanapę i przesypiam cztery godziny. Nogi bolą jeszcze dwa dni.
Ty też możesz wstąpić w szeregi 7 Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej. Aby to zrobić, wystarcz skontaktować się z rekruterem WOT: https://www.wojsko-polskie.pl/7bot/jak_wstapic/ - Maciej Szalbierz 7PBOT