Jesień rozpoczęła się zimnem i deszczem. Gęsty las wypełniał szum ulewy. Wielkie krople i mgła utrudniają obserwację. Rozmiękła ziemia zmienia się w błotne, grzęzawisko. Pododdział z 7 Pomorskiej Brygady Obrony Narodowej, idzie tyralierą. Przemoknięci żołnierze, wyszukują najmniejszych śladów poszukiwanej osoby. Muszą znaleźć rozbitka, który przeżył katastrofę śmigłowca. Na zadanie mają określony czas. Poszkodowanego ma podjąć helikopter ratowniczy. Chyba że pogoda uniemożliwi działanie lotnictwu, wtedy będzie trzeba ewakuować go własnymi siłami.
Chłód robi się coraz bardziej dokuczliwy. Zwłaszcza przy wzmagającym się deszczu. Wojsko jest na nogach od wielu godzin. Są ochotnikami wojsk obrony terytorialnej. Wstąpili do wojska dla takich chwil i takich szkoleń. Bo ich marsz przez las, to właśnie ćwiczenia. Żołnierze uczą się, poszukiwania zaginionych. Będą przyszłości trzonem poszukiwań, wspierając policje, straż pożarną lub ratowników PCK.
Na pod lęborskim poligonie Sokołówka, żołnierze 7 PBOT, szkolili się między innymi z poszukiwań ofiar katastrof. Ale zakres manewrów był o wiele szerszy.
Znaleziono dwóch „zaginionych”. Ratownicy zajęli się określeniem obrażeń i udzielaniem pomocy. Rozbitków należało przygotować do drogi, przez las, tak by nie doznali dalszego uszczerbku. Nie wychłodzili się i nie odwodnili. Ćwiczenie to długie godziny w marszu, w trudnym terenie, pośród lasów i bagien. Terytorialsi są po to, by trenować w złych warunkach. Słońce nie będzie świecić zawsze. Każdy z żołnierzy uczy się pokonywać zmęczenie i działać zgodnie z postawionym zadaniem ćwiczebnym. Tak, by nie zawieść kiedy nadejdzie czas prawdziwej próby.