Do zdarzenia doszło wczesnym rankiem 7 kwietnia przed wejściem do jednego z marketów w Malborku. Mężczyzna w wieku około 30–40 lat zasłabł w pobliżu wejścia do sklepu. Pomimo obecności wielu osób w okolicy, nikt przez dłuższy czas nie podjął interwencji. Dopiero po około 20 minutach pojawiła się reakcja – wtedy jednak było już za późno.
Zgłoszenie do służb wpłynęło o godz. 7:01. Strażacy byli na miejscu już po czterech minutach i przejęli prowadzenie resuscytacji, którą rozpoczęli pracownicy sklepu. Akcja reanimacyjna trwała aż do godz. 7:50, ale życia mężczyzny nie udało się uratować.
Policja potwierdza, że prowadzone są czynności mające na celu ustalenie tożsamości zmarłego, a także dokładnych okoliczności zdarzenia. Prokurator zlecił przeprowadzenie sekcji zwłok, która ma odpowiedzieć na pytanie, co było bezpośrednią przyczyną śmierci i czy wcześniejsza pomoc mogłaby odmienić los mężczyzny.
Ważnym elementem śledztwa będą nagrania z monitoringu oraz zeznania świadków. Sprawdzane będzie również, czy ktoś, widząc leżącego człowieka, zaniechał powiadomienia służb ratunkowych, co – zgodnie z obowiązującym prawem – może być traktowane jako przestępstwo.
W tym samym dniu, ale kilka godzin później, w innym rejonie Malborka świadkowie zdarzenia drogowego natychmiast ruszyli z pomocą kierowcy, który stracił przytomność i dachował. Ta postawa kontrastuje z porannym wydarzeniem i przypomina, że czasem jeden telefon może uratować czyjeś życie