Małgorzata Brzezińska: Jak się żyje dwóm artystom pod jednym dachem?
Anna Albrecht: - Oj potrzeba olbrzymiej tolerancji, bo artyści są bardzo wrażliwi, wszystko ich stresuje przeżywają wszystko bardzo głęboko. Gdybym miała określić, to taki związek porównałabym do spaceru po linie.
Jacek Albrecht:- Ja natomiast uważam, że jest to droga wzajemnej inspiracji. Pomagamy sobie nawzajem chociażby pożyczyć farbkę. Dzielimy się pomysłami, rozwiązaniami twórczymi i zachęcamy się do pracy unikając lenistwa.
M.B: Jaką rolę mają córki w Państwa procesie twórczym?
A.A: - Trudno powiedzieć, bo nasz dom był zawsze malarski. Jacek maluje odkąd go znam. Mama Jacka również miała talent plastyczny. Dzieci wychowywały się w atmosferze malarstwa. Starsza córka uczęszczała do ogniska plastycznego, młodsza skończyła architekturę. Sztuka w naszym domu była od zawsze.
J. A.: - Jeśli chodzi o udział córek to ja lubię malować portrety, lubię malować swoje dzieci i oczywiście małżonkę też.
M.B.: Ostatnia Państwa wystawa w Galerii Nova miała miejsce dwa lata temu. Czy w takim razie obrazy, które teraz oglądamy powstały na przestrzeni ostatnich dwóch lat?
J.A.: - Tak to był dość pracowity czas dla nas. Zaplanowaliśmy sobie ten dwuletni czas na kolejną wystawę. Było pracowicie ale radośnie i twórczo.
M.B.:- Na wernisaż przybyło wielu przyjaciół. Spodziewaliście się Państwo, że obrazy będą się cieszyły takim ogromnym powodzeniem?
J.A.:- Jesteśmy wzruszeni i wdzięczni, że ludzie zechcieli odwiedzić nas w ten uroczysty dla nas dzień. Mamy gości z Gdańska, Starogardu, Elbląga, Sztumu. To jest piękne czujemy się zaszczyceni. Wystawę można oglądać do 22 lutego serdecznie zapraszamy.
M. B.: Dziękuję za rozmowę.