Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 5 listopada 2024 03:26
Reklama prosto i po polsku

JESTEŚMY NA WCZASACH...

Felieton nr 34 z dnia 26 czerwca 2019r.
JESTEŚMY NA WCZASACH...

..."w tych góralskich lasach" śpiewał nieodżałowany Wojciech Młynarski.

Odkąd pamiętam zawsze mnie gdzieś „nosiło”. Żadne tam stwierdzone ADHD. Choć nie oszukujmy się, nigdy też żadnych testów pod tym kątem nie robiłam, bo i po co? Jeszcze by wyszło, że mam… Ale ja nie o tym.

Jak sięgnę pamięcią wstecz – miałam w sobie taki głód świata. Na różnych etapach życia różnie się on przejawiał. Niekiedy były to lata, gdy włóczyłam się od jednego festiwalu muzycznego do drugiego. Na trasie były te największe, te z renomą, rockowe, jazzowe, barwne, ale też i takie, które dopiero rozwijały swoje skrzydła, a już tkwił w nich ogromny potencjał. Był też czas fascynacji festiwalami teatralnymi. Te rozsiane po całej Polsce, jak kwiaty na łące, a ja do dziś pozostałam wierna niektórym z nich. Ale prócz szukania wrażeń artystycznych od zawsze ciągnęło mnie dalej, gdzieś indziej, w nieodkryte, niepoznane. Bez fałszywej skromności myślę sobie, że moje globtroterskie wspomnienia spisane w całość miałyby pokaźną ilość stron.

Uwielbiam podróżować organizując sobie wyprawę samodzielnie od podstaw. Nigdy nie wyjechałam z biurem podróży. Nie oznacza to oczywiście, że tych, którzy z takich usług korzystają jakkolwiek oceniam. Nie, po prostu ja jako mentalna „zosia-samosia” lubię czas „na wyjeździe” spędzać według swojego własnego harmonogramu. Bo jeśli chcę się zatracić spacerując urokliwym labiryntem uliczek Alfamy, mojej ulubionej dzielnicy Lizbony, to nie mogę mieć na to wyliczonych 60 minut. Jeśli chcę posiedzieć na rynku w Kazimierzu nad Wisłą, to nie mogę patrzeć na zegarek. I być może przy takim sposobie zwiedzania, odkrywania, poznawania, muszę się wcześniej napracować, by wyprawę jakoś logistycznie ogarnąć – to i tak warto. I się opłaca.

Kiedyś usłyszałam taką myśl Jacka Walkiewicza, że nie jest prawdą, że podróże kształcą. W pierwszej chwili się oburzyłam. Jak to? Uważam, że tyle się można podczas takiego wyjazdu w nieznane nauczyć, dowiedzieć o świecie, o ludziach, o sobie! Ale pan Jacek dodał, że owszem, mogą kształcić, ale tylko tych, którzy tego chcą. Podał przykład turystów, którzy stanąwszy przed piramidami w Egipcie mieli z sarkazmem stwierdzić, że cytuję: „W Internecie wydawały się wyższe”… Ot i całe przemyślenia o tysiącleciach tradycji, historii i kultury.

Sama byłam świadkiem, kiedy to stając na wyszehradzkim wzgórzu i napawając oczy rozciągającą się przede mną panoramą czeskiej Pragi, usłyszałam od młodego turysty tuż obok: „W zasadzie jeszcze tylko zjemy knedliczki, napijemy się piwa i Pragę mamy odhaczoną”. Odhaczoną? Jak punkt na mapie? Mnie całego dnia nie wystarczyło, by zajrzeć we wszystkie najciekawsze miejsca stolicy Czech. I choć konsumpcję lokalnych przysmaków zaliczyłam (a jakże!) to do głowy mi nie przyszło, by sobie odhaczyć…

Wbrew pozorom podróże, niekiedy nawet te dalekie, nie muszą być zabójczo drogie. Tak się przyjęło w obiegu, a tymczasem wiele pięknych miejsc i zakątków jest na wyciagnięcie ręki i portfela każdego z nas. Owszem, potrzeba do tego trochę sprytu i dobrej organizacji. Ale nie oszukujmy się, tuż za rogiem, na przykład w Białej Górze, mamy przepiękne tereny na wycieczkę rowerową. Lasy, woda, ptactwo i wiatr we włosach. Czego chcieć więcej?

Otóż chęci. Tylko tego. By się chciało chcieć. By była motywacja, by ruszyć się z kanapy. Nie od dziś wiadomo, że najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku – jak brzmi stare chińskie przysłowie. Może warto w tym roku wykonać taki krok?

Jak będzie u mnie? Jest parę miejsc, które mam zaznaczone na mapie, a bilety czekają na właściwą datę. Wiem też, że w tak zwanym międzyczasie pojawi się kolejna porcja niezapowiedzianych, niezaplanowanych, a równie interesujących propozycji. Skorzystam z nich, bo nigdy nie wiadomo, jaka przygoda czeka na mnie za zakrętem. Poza tym stracona szansa może się już nigdy nie powtórzyć. Byłoby szkoda. Zatem… Carpe diem.

I do zobaczenia gdzieś na podróżniczym szlaku. A do usłyszenia we wrześniu...

 

Violetta Jankowiak


Podziel się
Oceń

Reklama